piątek, 28 lutego 2014

Nowości i starocie

Z racji tego, iż wróciły do mnie prace z pewnej galerii/sklepu skupiłam się na ich odświeżeniu (niestety niektóre tego wymagają) i pokazywaniu na fb. Oczywiście nie znaczy to, że nic nowego nie tworzę :) ale z racji ograniczonego miejsca pracy idzie to jeszcze wolniej niż zazwyczaj. 
Wiele z tych prac już kiedyś prezentowałam, choć może nie zegary - wymagały wyposażenia w cyfry, mechanizm zegarowy i wskazówki.







Jeszcze jeden czeka w kolejce na wykończenie - zegar dla dziewczynki. Ale wymaga kilku poprawek z użyciem pędzla, dlatego wciąż stoi w kącie.

Nową pracą, która wymagała tak poświęcenia jej sporo czasu jest mała niciarka, która z powodzeniem robi za małą szkatułkę :) 


Paris mon Amour



Ale nie tylko pracą człowiek żyje :) 
Byłam na kolejnych warsztatach w Białej Fabryce - tym razem na białej aplikacji. Wbrew pozorom - dosyć trudne zadanie. Oczywiście znowu ograniczeniem jest przede wszystkim wyobraźnia. Na białych sztywnych siatkach należało ułożyć ... no właśnie co?? A to co komuś przyszło do głowy. Do pracy można było wykorzystać białe tkaniny, m.in. szyfony, firanki, tiule, białą włóczkę, nici, igły, klej. Tym razem na warsztaty zabrałam moją Zuzę, małą kreatywną osóbkę, żeby też miała okazję się wykazać :)

Zuzy praca


 moja praca

Niektóre Panie swoje prace wykonywały na grafitowych kartonach, wycinały gipiury i tworzyły bukiety kwiatów. Mam wrażenie, że zajęcia bardziej terapeutyczne niż kształcące :) 


Byłam też na dobrym serniczku i kawie w Czekolada Retro Cafe. W willi Meyera na ul. Moniuszki jest takie miejsce z daleka od gwaru i hałasu - idealne na plotki, zwierzenia, czy obgadanie biznesowych spraw z daleka od wścibskich osób. Nie jest graciarnią czy rupieciarnią, ale chcąc trochę nawiązać do wnętrz architektonicznych właściciele pozbierali różne meble (stoły, fotele, krzesła)  a'la Ludwik XVI i wstawili do środka. Są stoliki dla dwóch osób, ale znajdą się też miejsca dla większej grupy. W tle muzyczka, nieagresywna, pozwala prowadzić swobodną rozmowę. Na stołach koronkowo - firankowe serwetki i obrusiki. Ogółem - miłość, arszenik i stare koronki :) A co do okolicy - po jednej stronie pięknie odrestaurowane kamienice - po drugiej ledwo stoi YMKA - młodzieżowy dom kultury, ponura, odpychająca, odrażająca i na pewno nie zapraszająca do środka. Niestety tak wygląda Łódź - cieszy jednak to, że powoli, krok po kroku udaje się ją postawić na nogi.

poniedziałek, 24 lutego 2014

wyścig szczurów ...

Do niedawna wydawało mi się, że to określenie odeszło już w nie pamięć. Dążenie na szczyt za wszelką cenę, kosztem wszystkiego i wszystkich ... Ale nic bardziej mylnego ... Czy  takie zdarzenie może mieć miejsce wśród rękodzielników? Ostatnio mam wrażenie, że tak. To co do niedawna było pasją ... staje się wyścigiem,, kto piękniejszy, mądrzejszy, praca ciekawsza, większa, mniejsza, dokładniejsza, itp, itd ... Dlaczego? Bo jest na to moda, chwila, potrzeba. Niestety złapałam się na tym ... ja sama. 
Kiedy tu na miejscu pojawiała się informacja, że będzie jakiś kiermasz, jarmark - wpadałam w panikę, że nie mam co wystawiać. I stając prawie na głowie ścigałam się z czasem i samą sobą tworząc kolejne prace. Na tempo, na czas, za szybko. Już nie z przyjemności ale z konieczności. Finał? Zmęczenie, złość, frustracja, że się nie sprzedaje, że pomysły są niewypałem, nieciekawe ...
Kiedy z galerii  wróciła do mnie paczka moich prac zrobionych jakiś czas temu byłam zaskoczona, że ja to zrobiłam. Podziwiałam samą siebie, za dokładność, pomysły, wykonanie. Tak, wiem jak to brzmi - narcyzm :) Ale wtedy dotarło do mnie, że ten wyścig jest bez sensu, poza stresem i chaosem nie wnosi nic dobrego. Odkryłam, że pomysły nie uciekły, są i nie znikną, ale trzeba je realizować po kolei, a nie wszystkie naraz, na hura. Dotychczas poznałam wiele technik, i wciąż wydawało mi się mało. Dotarło do mnie w końcu, że nie wszystkie jestem w stanie poznać i wykorzystać - zabrakło by mi doby na ich realizację :) Mam tylko nadzieję, że rękodzieło pozostanie sztuką, którą dane mi będzie dalej rozwijać w sobie i pielęgnować a owocami swojej pracy będę się z Wami dzieliła :) 
Już wkrótce porcja drewniaków zdobionych decoupage i ... może kilka gałgankowych przytulaków? pożyjemy ... zobaczymy :) Ale z dystansem i na większym luzie :)


sobota, 15 lutego 2014

Kiermasz w Niebostanie

Pomimo swoich lat :) tak naprawdę przyznaję się, że nie znam Łodzi. A może nie śledzę wszystkich zmian jakie w niej zachodzą ... Hmmm, no cóż - na pewno nie znam łódzkich klubów :) Ale, za sprawą kiermaszy organizowanych w Łodzi mam okazję poznać swoje miasto od tej strony :)
Wczoraj gościłam w Niebostanie :) Nieduży klub i fajny klimat :) Z racji tego, że były Walentynki - niestety nie przewijały się tam tłumy ale może dzisiaj coś się zmieni. Oczywiście jak zawsze narzekam tydzień przed, że nie mam z czym jechać - a potem - stoiska mi brakuje :))) 



Zdjęcie wyszło dosyć kiepsko ale poniżej kilka nowości, które dołączyły do kolekcji :)

* filcowe etui na tablety:



* nowe aktówki








* kolejna duża torba 


i cała kolekcja listonoszek:



Listonoszki szyłam z myślą o dziewczynach, które wybierają się na imprezę i potrzebują niedużej torebki na komórkę i portfel, i coś jeszcze a także dla mam spacerujących z wózeczkami, które w torebkach mają minimum (czyli najczęściej klucze i paczkę chusteczek). Z myślą o nich - ale oczywiście każdy może ją nosić. Piszę każdy a nie każda :) gdyż szara z klapką idealnie nosi się również na męskim ramieniu :) Wszystkie mieszczą książkę lub zeszyt choć te z kieszonką na wierzchu są jakby bardziej do tego przystosowane.
 Mam nadzieję, że szybko znajdą nabywców a ja uszyję nową kolekcję :)

poniedziałek, 10 lutego 2014

Szara rzeczywistość leczy z marzeń ...

Oj tak, najwyższa pora trochę zejść z obłoków ...
Nie udało się w blogu roku - widać przeceniłam swoje możliwości i możliwości tego bloga. Nie jestem typem gracza za wszelką cenę, nie umiem walczyć za wszelką cenę.
Za to umiem choć trochę szyć na maszynie. A zmobilizował mnie do działań Kiermasz w klubie DOM, który odbył się w minioną sobotę na off Piotrkowska. Tym razem nie uwieczniłam swojego stoiska, ale nie to chyba jest najważniejsze. Już miałam zrezygnować, gdyż nie bardzo miałam pomysł co chcę zaprezentować - poza pudełkami oczywiście. Troszkę podpowiedziała mi (choć zupełnie nie świadomie) Pani z biblioteki, że na wystawie największym zainteresowaniem cieszą się etui na telefony. Na stanie miałam tylko biały i szary filc, ale pomyślałam o stworzeniu czegoś w kolorze. Na naszym kochanym allegro (kochane, kiedy czegoś szukamy - znienawidzone, kiedy wystawiamy i płacimy chorą prowizję od sprzedaży) oczywiście znalazłam kolorowy filc i tak oto powstał komplet nowych etui:


Po raz kolejny użyłam wykrojników do papieru i filcu i tym sposobem ozdobiłam w kilku różnych wariantach moje etui.

Na bazie białego filcu z dodatkiem poliestrowej tkaniny uszyłam etui w pepitkę:



Mam jeszcze kilka kolorów tego wzoru więc kto wie ... może kolekcja wzbogaci się o nową kolorystykę :)

Na bazie białego i kolorowego filcu uszyłam też pewną nowość (coś czego jeszcze nie szyłam) - podkładki pod kubeczki. Filc jest dosyć gruby, a tkanina kolorowa. Tkanina jest poliestrowa i dosyć łatwa w utrzymaniu. Na początku powstała kolekcja walentynkowa






a potem kolekcja:  do wyboru - do koloru





Szyciowych wariacji na maszynie nie było końca - powstały przytulaki. Wykorzystałam tkaniny bawełniane lub z domieszką bawełny i kilka wykrojów ze starej Burdy oraz z internetu.

Tak oto prezentuje się banda dość dużych misiaków - przytulaków ( 24cm x 14cm)







oraz duży ślimak - przytulak (37cm x 22cm)


Przytulaki są wypełnione silikonowym wypełniaczem do poduszek dlatego są lekkie i mięciutkie. Misiaczki mają namalowane oczka, dlatego mogą bawić się nimi maluchy (tym najmniejszym można na pewien czas odpruć kokardki - a kiedy podrosną i przestaną obgryzać pluszaki - przyszyć z powrotem :)


Wracając do kiermaszu - dużym zainteresowaniem cieszyły się torby - fajne, ciekawe, nie drogie - tylko WIĘCEJ Z KOTAMI. Ech te koty, co one w sobie mają :) Oczywiście kolczyki - ale te naturalne, drewniane, ręcznie malowane. Lekkie, proste, ciekawe. 

Co mnie zaskoczyło na kiermaszu? Przybywający zwiedzający i kupujący. Ludzie w różnym (przeróżnym wieku), z różnymi stylizacjami ubraniowymi, różnymi upodobaniami, preferencjami stylu. Chyba częściej powinnam wychodzić na świat :)) wtedy nie będę się tak dziwić :)

Miłego dnia :)

wtorek, 4 lutego 2014

Różne techniki w moim wykonaniu

Ponieważ praca idzie mi baaaardzo pod górkę, stąd tylko kilka rzeczy, które chciałabym pokazać :)
Na początek oczywiście kartki zarówno z efektem 3D jak i piramidki. Starałam się zrobić kilka "na czasie" czyli Walentynki:













i urodzinowe





A pro po walentynkowych gadżetów pojawiły się też magnesy (choć tymi z owieczkami chwaliłam się już kiedyś)




 Na tych ostatnich fragmenty obrazów Klimta.
Nawiązując do tytułu posta - różne techniki - na zakończenie pokażę coś, co może nie jest jeszcze wykończone ale już całkiem nieźle się prezentuje. Jest to kwiat filcowany na mokro :)







Wełnę filcuje się z pomocą kąpieli wodnej z użyciem szarego mydła. Finał jest taki, że kwiat pachnie :) Delikatny, mydlany zapach :)

W środek włożyłam kulkę filcowaną na sucho co jest innością dla kwiatów filcowanych na mokro, które można obejrzeć w internecie - tam na ogół oglądamy w wersji z pręcikami.  Prawdopodobnie dofilcuję jeszcze łodyżkę, bo jest taki "niedokończony" - nie wiem za bardzo w którym miejscu umocować zapięcie do broszek :(