Moje "fazy" pracy są jak fale morza - przychodzą i odchodzą udostępniając miejsce następnym falom.
Była faza filcu, faza szycia zabawek - jest faza drewna i decoupage.
Chciałabym pochwalić się swoim talerzem, który wyszedł tak ja wyszedł. Ja nie jestem zachwycona - czego innego oczekiwałam - ale tak to ze mną jest - nie zawsze finał jest przewidywalny.
Serwetka leżała u mnie już dosyć długo i czekała na swoje "5 minut". Potem trafiłam w sklepie na talerz i tak jakoś "suma sumarum" - po połączeniu jednego z drugim powstał talerz w Weneckiej tonacji. Po raz kolejny malowałam i rozcierałam farby palcami - póki co nie udało mi się osiągnąć takiego efektu pędzlem (no cóż, nie jestem absolwentem z żadnej z plastycznych szkół - może tego tam uczą) a palce sprawdzają się fantastycznie :) Finalnie ozdobiłam boki talerza reliefem
I tak prezentuje się całość :)
Ciekawy pomysł, talerz wygląda bardzo oryginalnie :] nie bądź dla siebie zbyt surowa, od podcinania skrzydeł mamyi innych! A ja tu przysiądę i popatrzę, co dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ach dziękuję serdecznie :) komentarz bardzo mnie podbudował :)
UsuńProfesjonalni malarze też stosowali technikę palcową. Jesteś zatem na dobrej drodze.
OdpowiedzUsuń:) no proszę :)
UsuńAle śliczny ten talerz!
OdpowiedzUsuńTalerz? Dla mnie to bardziej taca/półmisek. Zresztą to nie jest ważne, zwał jak zwał. Ale wiem jedno - podoba mi się. Złoto niezwykle ożywia i wybija się z ciemnego tła. Te reliefy są genialne :)
OdpowiedzUsuńTaaak, to faktycznie półmisek :) ot, taki większy talerz :) ale jak zwał tak zwał :) cieszę się, że się podoba :)
UsuńWygląda bardzo interesująco :) Nie wiem co Ty od niego chcesz ;) Ładnie ornament z przodu zgrywa się z zawijaskami na twarzy :)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za udział w candy :)
Usuń