Miniony weekend spędziłam w plenerze :) Oczywiście w pracy :)
GAJEWNIKI
Gdy treść przerasta formę, dzieją się rzeczy potworne ...
Do soboty przygotowywałyśmy się z Wisien Kowo od dawna. Zapowiadała się wielka impreza
i mam wrażenie, że nie tylko dla mnie ale i dla innych wystawców była wielką porażką a nie super imprezą. Fantastyczna przestrzeń na której rozdzielono stoiska bez ładu i składu: my stałyśmy pomiędzy kołem gospodyń wiejskich które serwowały nalewkę, ciasta domowe i coś na ciepło a stoiskiem z serami. Stoisko z szambem (na szczęście tylko reklamą) było usytuowane pomiędzy stoiskiem z chlebem a wędlinami!!! (???) Drugi krąg wystawców to między innymi fantastyczne suszone owoce ze świata i oryginalna odzież również z dalekich stron świata. Pomijam stoiska z chińskimi pistoletami, plastikowymi autkami itp, ale w końcu każdy chce z czegoś żyć. Tylko czemu miało służyć to całe zamieszanie?? Pod koniec dnia nasze stoisko omijano z daleka bo dzięki Paniom gospodyniom i ich nalewce rezolutne towarzystwo skutecznie "odstraszało" klientów. To samo działo się po drugiej stronie ich namiotu - wystawcy z szytymi zabawkami nie mieli szans na małego klienta bo dzieci wystraszone hałasem ze stoiska obok nawet nie podchodziły. Próbowaliśmy skontaktować się z organizatorem, ale jakoś nie kwapił się z odbieraniem telefonu. Wielkie parkingi zagospodarowane w niewielkiej przestrzeni - na którym pomimo "pilnowania" przez służby porządkowe, ktoś zarysował mi auto (coś ostrego przejechało po boku auta - np. klucz, gwóźdź). Na szczęście byłyśmy tam tylko jeden dzień :( Nie było klientów, nie było co robić, koszta przerosły wszystko ....
Ogólna ocena w skali 1 do 10 = 2
Podsumowanie - więcej tam nie pojedziemy
DOBRZELÓW
i mój dożynkowy debiut
Nigdy wcześniej nie byłam na takiej imprezie, więc z dużym dystansem podchodziłam do całego wydarzenia. Wystawców było niewielu (dla nas to dobrze - mała konkurencja) a tak prezentowała się przestrzeń zanim pojawili się pierwsi uczestnicy:
Nie udało mi się uchwycić tej przestrzeni ale kawał pola był przed nami :) Po prawo rząd wystawców oraz warsztaty z ceramiki, wywijania drucików (chyba wire wrapping), splotów makramowych, tworzenia ozdób z sizalu i z osikowych płatków i czegoś tam jeszcze :)) oraz koło gospodyń wiejskich ale już bez nalewki :)
Po lewej stronie "pola" - jedzenie, picie oraz wesołe miasteczko a także "dmuchańce" (zamki, zjeżdżalnie, itp).
Ta wielka estrada przygotowana była do mszy, dekorowania ważnych osobistości jak i późniejszych koncertów.
Dużym zainteresowaniem cieszył się też namiot dziecięcych animatorów, gdzie maluchom malowano twarze, dzieci malowały kredkami, mazakami, mogły pomalować duże tekturowe domki a także puszczać gigantyczne bańki, czy poukładać gigantyczne
klocki jenga :)
Więcej zdjęć z imprezy:
oraz
Ogólna ocena w skali 1 do 10 - 9 (ale to tylko dlatego, żeby organizatorom z dumy się nie poprzewracało w głowie :)
Podsumowanie - impreza została wpisana w kalendarz na przyszły rok, a organizatorzy na listę super kontaktów :)
Zdjęć stoiska nie robiłam bo było takie jak zawsze :) ale na szybko zrobiłam kilka zdjęć przedmiotów, które ostatnio pojawiły się w mojej ofercie. Zeszyty z filcowymi okładkami :) Dwóm wcześniejszym nie zdążyłam zrobić zdjęć ale te zanim poszły w świat uwieczniłam telefonem :)
Okładki są z filcu, mają wszytą zakładkę, są w wersji zapinanej na guzik z pętelką :) lub rzep :)
można je zdejmować i zakładać na kalendarz, nowy zeszyt, itp.
Na szybko zrobiłam też zdjęcie drewnianych kolczyków, które ku memu zaskoczeniu również cieszyły się zainteresowaniem :)
Och, długi ten post :) ale mam nadzieję, że będzie krótką przestrogą jak i zachętą do imprez w plenerze :)