jedne lepsze, drugie gorsze, na pewno wbrew pozorom nie tak łatwo umalować tkaninę :)
Pierwszą "porcję" płóciennych torebek uszyłam z paskami nawiązującymi do kolorystyki malunku ... przeanalizowałam ich wygląd i użyteczność i postanowiłam kolejne uszyć z płóciennymi uszami :)
Przy tak intensywnym szyciu nieuniknione było to, że w końcu po 20 latach maszyna odmówiła współpracy ;((( Nie wiem czy wiecie jaki to ból dla osoby, która większość prac wykonuje na maszynie do szycia ... Rzeka łez, rozpacz bez granic ... moja ukochana, jedyna i niepowtarzalna ... Oczywiście nie mogłam jej powierzyć byle komu i oddałam ją w ręce najwspanialszego mechanika jakiego udało mi się poznać :D Jego ręce czynią cuda :) Maszyna już nigdy nie będzie taka jaka była (no cóż, choćby z racji wieku i zużycia) ale w żółwim tempie dokończyłam filcowe torebki, które zaczęłam szyć przed awarią :)
Mam świadomość tego, że będę musiała w końcu kupić nową maszynę - najlepiej już w wersji przemysłowej, ale pomimo kosztów jakie trzeba przy tym zakupie ponieść trudno jest odstawić ulubienicę na boczny tor :(
Dla ukojenia zbolałej duszy (to w związku z awarią maszyny) złapałam igłę i nitkę i ... zaczęłam szyć zawieszki - takie na małym karabińczyku, idealnie pasujące do torebek, plecaczków, kluczy, itp ...
Na początku były to proste formy ...
z czasem bardziej urozmaicone :)
aż po formy wymagające dużo więcej pracy :)
Mionionkom, po dokładniejszym przyjrzeniu się oryginałom ... doszyłam rączki i zupełnie inaczej się prezentują :)
Mam cały wór projektów na zawieszki - muszę tylko "przelać" je z głowy na papier a potem na filc i do szycia :). Idealne zajęcie na wyjazdy i stanie na stoiskach :)
Miłego reszty weekendu :)