wtorek, 21 stycznia 2014

Art coaching

Celem procesu coachingowego jest również inspirowanie oraz motywowanie klienta w drodze do osiągania wyznaczonych przez niego celów. (źródło)

A czym jest art coaching? No cóż, ekspertem to ja nie jestem :) ale przytaczając wypowiedź Macieja Bennewicza z SENS-u:  "art coaching zaprasza człowieka do takiego świata, którego on już często nie pamięta. Daje mu plastelinę, farby, klej i proponuje co z tego zrobić. Dzięki temu zostają pobudzone te pokłady w mózgu, które są odpowiedzialne za kreatywność, twórczość. Dorosły człowiek budzi swoje Wewnętrzne dziecko (...) Im rzadziej dopuszczamy do głosu kreatywną część, tym bardziej jesteśmy schematyczni, a im bardziej jesteśmy w schemacie, tym częściej jesteśmy nieszczęśliwi."
Hmmm ... wyszło na to, że powinnam być baaaardzo szczęśliwa bo wciąż staram się coś stworzyć. A może to nie tak, może wciąż szukam dla siebie odpowiedniej drogi???

Po raz pierwszy spróbowałam ozdobić gipsową szkatułkę, dodatkowym wyzwaniem było to, iż jest w kształcie serca. 

Zrobiłam trzy ale jedna jest do poprawy :( 

 




 Jest też mała banda flanelowych króliczków :)


a filcowe zwierzaki wzbogaciły się o małą smutną sówkę (może to wyraz dzioba, a może odcień filcu ...)



A pro po filcu a właściwie wełny do filcowania. Nie przypuszczałam, że może być taka różnica w ... jakości??? Na pewno w dotyku, połysku ... Pierwszą wełnę jaką kupiłam (m.in do zdobienia toreb) kupiłam w sklepie stacjonarnym w Łodzi. Ponieważ nie jesteśmy w stanie z góry przewidzieć czy dana technika nam się spodoba wybrałam tanią wersję (a właściwie taką jaka była dostępna). I póki nie wzięłam wełny południowoamerykańskiej :) - miękka, miła w dotyku, z lekkim połyskiem myślałam, że tak ma być. Oczywiście ma to przełożenie na rzeczy, które powstają z danej wełny. A tak wyglądają proste kolczyki:



gdzie czerń jest czernią :)
i broszka .... hmmm, sama nie wiem jak ją określić ... inna :)



coś jak pąk kwiatu, groszku ...  każdy zobaczy to co chce :)

6 komentarzy:

  1. Szkatułki bardzo mi się podobają, podobnie jak cała reszta - banda króliczków bardzo sympatyczna, a sowa jest słodka - nie smutna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) może powinnam na nią inaczej spojrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie widzę smutnej sowy, tylko malutką sówkę, która ma jeszcze taki puszek na sobie :)
    Króliki - no cóż, świetne są!
    Szkatułki też prześlicznie Ci wyszły, tej z dziewczynką nie umiałabym się oprzeć ;)
    Na filcach się nie znam, a ta broszka to dla mnie strąk groszku zielonego - całkiem zabawna broszka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sówka jednak smutna jest. Czy ktoś widział wesołe sowy ? No, może jak małe są, jednak wątpię. Sowa to nie
    pingwin.
    A zajączki bez konkurencji, aż się prosi, by je zaadoptować. Na pewno świetne do przytulania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podobają szkatułki. Nie widziałam jeszcze decoupage na gipsie, tym bardziej podziwiam talent.
    Sówka wygląda na zmyśloną, nie smutną. Jak to sowy mają w zwyczaju :)
    Patrząc od strony technicznej na zdjęcia kolczyków i sówki przyznam, że różnica w wełnie jest bardzo widoczna. Mówię to jako wzrokowiec, bo sama nie tykałam się jeszcze techniki filcowania.
    Kolczyki są zabójczo czarne i piękne!
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, te szkatułki to taki trening przed ... jajkiem faberge :)

      A sówka ... hmmm, no cóż, ile spojrzeń tyle ocen :) Może to też zależy od naszego samopoczucia? Jaki my mamy dzień? Jak kiepski - sówka smutna, jak dobry - sówka nieopierzona, jak nostalgiczny - sówka zamyślona, itd, itd :) Każdemu według potrzeb :)

      Usuń

Dziękuję za komentarz.
Jest on dla mnie oceną mojej pracy.