wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowania czas zacząć

Cieszę się, wyjątkowo, i nie pamiętam kiedy tak się cieszyłam po raz ostatni, że ten rok się kończy - rok pełen zmian, nowych wyzwań, emocji.


Czy był zły? - Nie, po prostu męczący.
Czy teraz chce odpoczywać? - też, ale przede wszystkim chce uporządkować to co udało mi się osiągnąć i rozwijać to czego się nauczyłam.


Życzę Wam i sobie aby ten rok był wyjątkowy, pełen pozytywnych wrażeń, spełniający najskrytsze marzenia, o których nie śmiemy mówić ale za którymi wciąż się oglądamy.

Buziaki :)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Kreatywne święta

Plus zawodu rękodzielnika (a może to i minus, hmmm .... ) oczywiście w wydaniu takim jak ja (drobna radosna twórczość) jest to, że nie jest się ani ograniczonym czasowo (nie trzeba trzymać się sztywno norm czasowych jak w biurze od ... do ...), ani specjalnie przestrzennym (no byleby było gdzie usiąść :) i można dłubać, dziergać, malować itd.
Bodźcem do działania była książka, którą sobie zamówiłam u Mikołaja - Magia filcowania


Nie ukrywam, że bardziej mnie intryguje kolejna część - torebki, ale po kolei. Wyszłam z założenia, że nie ma co się spieszyć, bo i tu pewnie też są ważne informacje, które może zostaną pominięte w części z torebkami.
 

Gro "przepisów" jest o filcowaniu na mokro - ale do tego potrzeba szarego mydła i folii bąbelkowej. W środku świąt marne szanse na takie zakupy :), a że jestem w posiadaniu igły do filcowania i małych zapasów wełny postanowiłam trochę ją tą igłą podźgać :) Niestety siebie również, ale tego już nie miałam w planach. Okrutnie boli :(

Zaczęło się od kolczyków:
najpierw amarantowy środek, potem zielone listki. W swoich zbiorach znalazłam już ufilcowaną kulkę w ciemniejszym odcieniu zieleni i to ładnie wykończyło pracę, a także podkreśliło ich urok.


Mam świadomość, iż nie są takie zachwycające jak prace wielu filcowo utalentowanych  ludzi, ale uwierzcie mi na słowo, na prawdę ciekawie prezentują się na uszach. Są duże, ale lekkie, a te żywe kolory nadają lekkiego pazura całej wizualizacji.


W środeczku mały koralik, który wykańcza pracę a także ułatwia połączenie wszystkich elementów.
Potem zrobiłam kilka kulek, które również miały skończyć jako kolczyki, ale zmieniłam im przeznaczenie i będą elementem naszyjnika (ale o tym w innym poście gdyż naszyjnik nie jest jeszcze wykończony).
Kawałek czerwonej wełny i ... broszka. Chciałam, żeby to był maczek, ale nie bardzo wyszedł, choć podobnie jak kolczyki, w rzeczywistości również ładnie się prezentuje :)


Potem jak przeglądałam inne broszkowe maczki w sieci, to stwierdziłam, że cieszę się iż mój jest taki jaki jest - na pewno jest inny :)

Moim działaniom nie było końca, tym bardziej, że wełny trochę jeszcze zostało.  
Jak wiecie, a może nie, przy filcowaniu na sucho można wykorzystywać foremki do ciastek, lub formy specjalnie w tym celu przeznaczone. I w taki to oto sposób powstał kucyk:


Baza kucyka (czyli ta jasna część) została ufilcowana w foremce, natomiast grzywę, ogon, oko i uzdę ufilcowałam już bez pomocy form sztywnych, czyli wyłącznie z użyciem palców, igły i wełny :)

Zanim jednak powstał kucyk, powstała też sowa. 



To było wyzwanie - żadnych gotowych form, wszystko sama :) Tzn, na początku próbowałam filcować na papierowym szkicu, ale to była jakaś makabra :( Papier wfilcowywał się w sowę, jak chciałam go usunąć to wszystko się rozciągało - zamiast mi ułatwić - tylko przeszkadzał. I tak już bez papierowej formy, ufilcowałam bazę (ciemną cześć), brzuszek i oczy oraz gałązkę, a potem stopniowo to wszystko dofilcowywałam do bazy. Wciąż jednak nie mogę się zdecydować - czy ma to być broszka czy zawieszka. To samo zresztą dotyczy kucyka.

W swoich poszukiwaniach form związanych z filcem, przyszedł mi pomysł na pierścionek. I tak powstało duże oczko, na regulowanym pierścionku :)



a tu powstały zakręcone kolczyki:
 

Ponieważ trzeba przygotowywać się do różnych okazji z wyprzedzeniem, pomyślałam o przygotowaniu zawieszek na Walentynki - oczywiście mają to być 3-elementowe łańcuchy z serduszek, ale filc się skończył i powstała tylko zawieszka. Mimo to już się chwalę, bo przypuszczam iż będzie to jeden z elementów na walentynkową wystawę w bibliotece, w której prowadziłam zajęcia :)


A na zakończenie pochwalę się pracą mojej córki. Czasami mnie maksymalnie zadziwia. Od 6 lat wędruje raz w tygodniu na zajęcia plastyczne do pracowni Kolor. Dzieciaki uczą się różnych technik malowania, rysowania, form przestrzennych, oczywiście odpowiednio dostosowane do wieku. Dwa lata temu Zuza otrzymała nagrodę na międzynarodowym konkursie plastycznym "Inne spojrzenie", oraz na konkursie plastycznym w województwie łódzkim, coś o tematyce eko.

Tym razem była na warsztatach w muzeum miasta Łodzi, temat główny - ozdabianie. Dzieci (bo grupa wiekowa była od 6 do 12lat) z pomocą plasteliny wykonywały różne prace plastyczne. A to "dzieło" mojej Zuzy:





Dlaczego to pokazuje? Zaskoczył mnie sam pomysł zrobienia z kartki drzwi. Osobiście mam zastrzeżenia co do ułożenia wianka, ale widać Zuza bardziej skupiła się tylko na zaakcentowaniu go, głównie koncentrując się na żurawinie. Osobiście jestem zachwycona tym wykonaniem - miałam nie raz okazję zobaczyć jej prace ale w technice rysunku, kolażu, czy z masy papierowej. Tu zachwyciły mnie właśnie detale i oczywiście sam pomysł aranżacji całej pracy :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Z letnich marzeń robi się konfitury

Tą angielską mądrość ogrodową znajdziecie w czasopiśmie, które kupiłam bez przekonania aczkolwiek z ciekawością :)

 

A wszystko zaczęło się od pewnego namiotu z gazetowymi wyprzedażami. Weszłam w poszukiwaniu jakiś gazetek z robótkami, dekoracjami, itp. Ale nic dla siebie nie znalazłam. No to może do czytania? Jakiś czas temu zafascynowało mnie COUNTRY, niestety ostatnio nie odnajdywałam w nim nic co mogło by mnie zachwycić, zainspirować, natchnąć do działania. 
Sięgnęłam po PIĘKNO & PASJE i ... kupiłam z ciekawości :)  
Kiedy zanurzyłam nos w czasopismo - wszystko przestało dla mnie istnieć. Czas się zatrzymał, a ja chłonęłam linijka po linijce wszystkie artykuły: o budowie drewnianego płotu, o szarłacie, który pięknie z niego zwisa, o pomarańczowej dyni i co można z niej zrobić ale też o ludziach, takich jak my - rękodzielnikach, którzy swoją pasję wynoszą ponad wszystko, pasje, które stają się dla nich celem dnia i źródłem utrzymania. Ludzie, którzy kiedyś zajmowali się z konieczności lub potrzeby zupełnie czymś innym,  teraz z chęcią oddają się zajęciom, które nie raz wyczerpują ich fizycznie ale dają im poczucie spełnienia i szczęście

Już nie pamiętam kiedy tak się działo :) Te zdjęcia, opisy, ludzie ... 

A to co mnie najbardziej zaskoczyło to ... kulinaria. W czasach kiedy jesteśmy bombardowani na prawo i lewo programami kulinarnymi, spotkaniami o zdrowym jedzeniu, ugotowani, gotuj dla ... itp, itd ... (ja już mam alergię na to) - chłonęłam przepisy na: sałatkę z dyni i szynki na grzance,  pierożki z dynią i masłem orzechowym, omlet cesarski z sosem borówkowym. A płatki z dzika w wiśniowym sosie?
O czym jeszcze piszą? Trochę historii, opisy ciekawych miejsc, i coś z życia zwierząt. 

Nie mogłam się doczekać chwili kiedy kupię kolejny numer ... I udało się, już jest

Czy widzicie te anioły? Wykonane przez małe dziewczynki - z przyjemnością gościłabym taki anielski chór na parapecie swojego okna. Są niesamowite ...

Ale nie tylko one. Kiedy za oknem szaro i nijako z tęsknotą oglądamy "tajemnice zimowego ogrodu" - piękny, przykryty białą,  śnieżną pierzyną ogród ... 

To chyba magia .... :)










czwartek, 19 grudnia 2013

Filc filcowi nie równy

Jakiś czas temu kupiłam większą ilość filcu: jasnoszarego, białego i grafitowego (najcieńszy). Co z nich powstało (bynajmniej z jasnego i ciemnego) już się chwaliłam :)

Ponieważ torbę, którą miałam podarować na gwiazdkę mamie, udało mi się sprzedać, więc nie pozostało nic innego, tylko dokupić filc i uszyć znowu.
Oczekiwanie na przesyłkę w okresie przedświątecznym to nie lada ryzyko. Okazało się, że w Łodzi jest hurtownia, w której to można nabyć filc szary jak i kolorowy. Więc wzięłam próbkę swojego filcu, co by grubość z nabywanym się zgadzała i poczłapałam pełna obaw do hurtowni. 
Pokazałam próbkę i co usłyszałam: "Proszę Pani, to nawet koło filcu nie leżało, to włóknina a nie żaden filc". Szok. No ale biorąc poprawkę, że każdy chwali swój produkt najlepiej jak umie, przełknęłam to co usłyszałam i nabyłam nowy filc, już taki PRAWDZIWY :) Żeby było śmieszniej, na fakturze, którą odebrałam jak byk napisane - włóknina cholewkowa :) Jak zwał, tak zwał. Ten nowo nabyty jest milszy, przyjemniejszy w dotyku, dużo fajniej filcuje się na nim aplikacje i choć grubość prawie identyczna - optycznie ma się wrażenie, że grubszy :)

Z nowo nabytego filcu udało mi się skroić 5 toreb z uszami, jedną aktówkę i jeszcze kawałek zostało.

Oczywiście wzór torby póki co powtórzony (pierwsza była tutaj), zmiany dotyczą aplikacji









 




W przypadku motyla i ślimaka, aplikacje są: częściowo naszywane a kolorowe dodatki - filcowane na sucho :) Przydałoby się trochę błękitu ale póki co musi zostać w takiej wersji jaka jest.

Kasia (autorka projektu) pisała, że najtrudniej jej było przyszyć aplikację. Mi największą trudność sprawia przyszywanie uszu, dlatego postaram się zmodyfikować jakoś torbę i znaleźć inne rozwiązanie dla uchwytów torby czego dokonałam właśnie w przypadku torby dla mamy, która zażyczyła sobie jeden pasek.


Oczywiście wszystkie torby mają w środku kieszonki na telefony i długopis bądź inne "przydasie", a na zewnątrz kieszeń zapinaną na ekspres.


Jak wspominałam na początku, mam też w posiadaniu biały filc, który prawie spędza mi sen z oczu, bo nie wiem jak go wykorzystać. Najpierw było kilka sztuk etui na telefon, teraz kilka sztuk etui na tablety 10".



Biały filc obszyty jest filcem z nadrukiem, niektóre etui dodatkowo wykończyłam satynową wstążką. 
A w głowie błąkają się nowe pomysły na torby :) 
Moje torby i inne rzeczy można też znaleźć na stylowi.pl http://stylowi.pl/milka_z 

Zapraszam :) z celtycką muzyką w tle



wyniki rozdawajki

Na początek bardzo Was przepraszam, za to przetrzymanie. Napięcie wokół kiermaszy, jarmarków, to przygotowanie, pakowanie, i wieczne oczekiwanie trochę mnie wypaliło :( Trochę?? Nie, bardzo. Ci, którzy spotykają mnie na co dzień martwią się czy coś mi dolega. Nie, nie dolega, tak po prostu jest :)
Pomimo wszystko staram się skupić (oooo wielki to wysiłek) na pracy, może w końcu ...

Ale, o czym innym miało tu być.
Zgłosiło się do zabawy 17 osób, http://pasja-i-rekodzielo.blogspot.com/2013/11/candy-czy-rozdawajka.html i 17 karteczek zapisałam.



Mało karteczek, mała miseczka :) i losowanie


Zwyciężczynią w tym rozdaniu :) jest 



Gratuluję :)

A w związku z okresem przedświątecznym, moim nastrojem trochę muzyki ... celtyckiej. Dla odmiany nie kolędy, które nastrajają świątecznie (jakoś tak dziwnie - bez śniegu, to nie te święta) ale muzyka bardziej relaksacyjna i nadająca dystans do wielu spraw.


Powodzenia :)

niedziela, 8 grudnia 2013

Jarmarki i kiermasze

Ten weekend był ostatnim kiermaszowym w tym roku. Frekwencja - 3%, sprzedaż  - 0,5% 
To tyle jeśli chodzi o podsumowania. 
Tak prezentowało się stoisko w sobotę w Poleskim Ośrodku Sztuki:





a tak dzisiaj:





Dzisiaj miałam do dyspozycji mniejszy stół ale duży regał a co za tym idzie mogłam pokazać więcej rzeczy. Niestety nie wpłynęło to na zwiększenie sprzedaży, a właściwie nie było jej wcale. Miejsce fantastyczne, duże, oświetlone pomieszczenie, ciepło i przytulnie. Podobno wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, ale ten łódzki marazm zaczyna mnie dobijać :( i powoli zaczynam myśleć o ucieczce. I tak tego nie zrobię, ale  ... 
Miłego reszty dnia :) 

****
Dopisując parę słów do tego posta chciałam pokazać to co widać już na zdjęciach stoiska a czym nie zdążyłam pochwalić się wcześniej.
Zanim zaczął się szał jarmarków, prosiłam o podpowiedź co mogę przygotować. Były konewki (nimi chwaliłam się wcześniej) ale była też mowa o czymś dla dzieci (filcowe memo też już pokazałam tutaj)
Przygotowałam chusteczniki z Pimbolim (kolega myszki Didl) i z Myszką Mini



jest też przygotowany zegar dla dziewczynki - niestety nie pokazuje z powodu braku cyfr :( w tą największą piątkową śnieżycę obeszłam jedyne trzy sklepy w Łodzi z akcesoriami do rękodzieła - w jednym nie było, w dwóch pozostałych "pocałowałam klamkę".  Pokażę - jak w końcu dokupię brakujące elementy :)

Do oferty dorzuciłam także kilka mniejszych pudełek w tonacji ekrii i bieli




Zupełną nowością w mojej ofercie były etui na okulary - miękkie pokrowce nie powodujące  zarysowania szkieł, gdzie podszewka nawiązuje kolorystycznie do wierzchniej tkaniny




sobota, 7 grudnia 2013

Sklepik turpis


Już kiedyś był, potem go usunęłam ale postanowiłam do tego wrócić. Dlaczego? 
Jeszcze nie stać mnie na otwarcie stacjonarnej mini galerii :) choć bardzo bym chciała; prowizja  allegro jest bardzo wysoka, bez gwarancji sprzedaży a poza tym ciężko się przebić; zdjęcia czasami wychodzą mi krzywo, a niektóre portale życzą sobie zdjęć idealnych; rozdaję ulotki z namiarem na bloga a co za tym idzie, od razu do sklepu :) Podpatrzyłam u sandrynki, że to działa zatem dlaczego nie spróbować?
Nie wiem czy w blogger 'ze jest do wstawienia szablon sklepu dlatego wersja ta jest taka jaka jest, jest moja. Nie ukrywam, że wolałabym sprzedaż f2f (face to face) ale póki co pozostanie b2b (business to business)
Będę starała się udoskonalać i ułatwiać poruszanie po sklepie. Nie będzie podziału alfabetycznego, ale tematyczny tak. Systematycznie będę starała się zapełniać półki ale trochę to potrwa. Dlatego jeśli ktoś już wcześniej wypatrzył coś dla siebie to proszę pisać. Może jeszcze się nie sprzedało :)
Wszelkie sugestie i podpowiedzi mile widziane :) 

piątek, 6 grudnia 2013

Człowiek - orkiestra

to podobno ja :) 
Pęka mi już głowa :) od pomysłów, od wyścigu z czasem - bo czas świąt to dla rękodzielnika czas intensywnej pracy i ewentualnej sprzedaży :) tym bardziej jak sprzedaje się od czasu do czasu na kiermaszach :)
W tym wyścigu złamałam 5 igieł i to kazało mi trochę przystopować. A szkoda, bo już chciałam wykończyć szycie etui na okulary :(
A póki co pochwalę się pracami trochę większych gabarytów, które z racji ograniczonego miejsca w mieszkaniu sprawiły mi nie lada trudność.
Trzy tace/stoliki - tzw. "śniadanie do łóżka" :) każde w innej tonacji, z innym obrazkiem:








czyli tradycyjnie - dla każdego coś miłego :)

Jest też filc w innym wydaniu niż torebka - bardzo pojemny piórnik/kosmetyczka







W każdym z nich aplikacja mówi jaka jest w środku podszewka :)




A to już nie mój pomysł, ale moje wykonanie :) Na jednym z kiermaszy koleżanka pokazała mi "pierzaste bombki" :) Ponieważ udało mi się nabyć piórka i styropianowe kule w korzystnych cenach, postanowiłam i ja spróbować swoich możliwości w "produkowaniu" pierzastych kulek :)







Jak wiecie mam bardzo zaprzyjaźnioną bibliotekę, przez którą moje życie rękodzielnika nabrało tempa. A właściwie Panie z biblioteki, poza moimi wiernymi blogowymi czytelnikami spowodowały, że kiedy brakuje mi wiatru w żaglach one dodają mi siły i wiary. To tam, w "stałej ofercie" są moje kartki, to tam też stoi koszyczek z moimi zakładkami :) Taką partię pozwoliłam sobie ostatnio Paniom podrzucić :)


Są to dwustronne zakładki do książek, gdzie w 99% się nie zdarza żeby po jednej i drugiej stronie był ten sam obrazek :) 

Na blacie suszą się jeszcze szkatułki, chusteczniki dla dzieci, zegary czekają na cyfry, a maszyna do szycia czeka na igły, żeby dokończyć etui na okulary. Już nie obiecuję, że wkleję na koniec tego postu zdjęcia ale postaram się uzupełnić tą galerię może wraz z relacjami z kiermaszy? Bo już w ten weekend, dwa różne miejsca: Poleski Osrodek Sztuki w sobotę i magiczne Muzeum Włókiennictwa, w którym miałam zaszczyt gościć już dwa razy :)

Trzymajcie kciuki :) i uważajcie na siebie w ten paskudny wietrzny dzień :)