czwartek, 5 grudnia 2013

Nie dotrzymałam słowa :( i zdjęcia wrzucam w oddzielny post.
Nie wyrobiłam się :( w tamtym tygodniu chciałam, żeby wmontować jeszcze jeden czwartek a ten już chciałabym mieć za sobą. 
Przyznam szczerze, że nie miałam czasu robić zdjęć i odkładałam to zawsze na ... później. Potem przyszedł weekend i pierwszy kiermasz.
Tak się ułożyło, że nie mogłam się pojawić na nim sama,  z racji prowadzenia warsztatów w jednej z wsi w woj. łódzkim. Tzn. miałam się na nim pojawić w połowie ale ... Od południa obstawiały kiermasz moje córy :) a ja 80km od domu. Niestety w naszym kraju transport pt: PKS okazuje się w niektórych miejscowościach (wsiach, miasteczkach) zjawiskiem paranormalnym i najpierw miałam problem żeby dojechać na miejsce (w sumie szłam 5km od przystanku PKS do szkoły) a potem - żeby wrócić. Kiedy przyszłam na przystanek okazało się, że w dniu dzisiejszym już nic nie jeździ (była 13.30) ani do Łodzi, ani do Wielunia. No może w tą drugą stronę tak (około 17.00), ale pewności nie ma. Cóż mi pozostało - ruszyłam do przodu. Do Widawy tylko 10km ... I szłam, szłam, szłam ... padał deszcz, i grad, i deszcz, i jeździły samochody, i na krwisto - czerwono zachodziło słońce (dobrze, że miałam je za sobą, bo widom był piękny ale i przerażający). Czemu nie poszłam na STOP-a? Strach? Wiara, że dojdę? Najbardziej bałam się kiedy wyprzedzały się auta - bo mijały mnie na odległość lakieru i bałam się, kiedy zrobi się ciemno :( Tuż przed Widawą przyjechał po mnie mój M. i zawiózł na zakończenie kiermaszu :) Ale moje dziewczyny dzielnie dawały sobie radę i pilnowały dobytku :)





Stoisko małe i zmieściła się tylko połowa dostarczonych rzeczy ale zawsze to coś.
Po 15km spacerze szkoda mi tylko moich różowych kaloszy - poszły do śmieci bo popękały i po dziurawiły się od tego marszu ;(

Jak widać na kiermaszu pojawiły się moje filcowe torby

* duże z regulowanym paskiem, zapinane na megnes





* klasyczna na ramię







* aktówki (niestety drugiej nie mam zdjęcia :( bo się zdążyła sprzedać zanim ją sfotografowałam :)


Były też filcowa gra memo dla dzieci :) jak widać po raz kolejny wykrojniki stanęły na wysokości zadania :)
 





 
Powstała też gama szkatułek dużych i małych:
* połączenie rosyjskich matrioszek i łowickich haftów (???) - tak na ludowo :)
 


 * pora na herbatę



* dama w kapeluszu


 * sekretarzyk, który bardzo lubię, ale sprawił mi zawód - nie 
umiem wpasować papieru soft tak, żeby stał się niewidoczny :(



 * małe szkatułki






Powstało też sporo ikon:








Wiecie, najdziwniejsze jest to, że mnie samej nie fascynują ikony. Po prostu są. Ale bardzo lubię je robić. Może to kwestia drewna i jego zapachu (robię ikony na prawdziwych, grubych deskach) - trzeba deski wyczyścić, zeszlifować, pomalować; a może to, że nigdy do końca nie wiem jak wyjdą (choć i w przypadku innych rzeczy ma to miejsce :) Dla mnie moje ikony mają duszę i nigdy nie będą takie same ...

A czego nie zdążyłam zrobić na poprzedni kiermasz?
 * konewki





* duży obrotowy talerz, z ręcznie domalowywanymi pędami roślinnymi i maleńkimi listkami


* filcowe kosmetyczki piórniki




 
i parę drobiazgów, którymi mam nadzieję już wkrótce się pochwalę :)



9 komentarzy:

  1. śliczne rzeczy potworzyłaś:)
    mam nadzieję ze pomimo tych meeega niemiłych doznań drogowych kiermasz się udał i nie żałujesz.

    ps. zapraszam na moje świąteczne candy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie żałuję :) Ruszać się nie mogłam przez dwa dni (wszak nie ma się już 20 lat :) ale nabyłam ja i moje dziewczyny nowych doświadczeń i mam nadzieję, że jeszcze nie jeden kiermasz przede mną :)
      Oczywiście na candy się zapisuję :)

      Usuń
  2. piekne rzeczy na kiermaszu, najważniejsze to się nie poddawać i iść do przodu z podniesioną głową ;) nawet kosztem różowych kaloszy ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Człowiek - Instytucja z naszej Miłki. I to bardzo dobrze prosperująca. Masz na stanie tyle dzieł co najprawdziwszy sklep. Tyle tylko, że Ty mas arcydzieła :) Dziękuję za te fotki - mogłam nacieszyć oczy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Violu, Violu - bardzo bym chciała być dobrze prosperująca ... Ale chyba czytasz w moich myślach, bo w chwilach najgorszego doła jaki miałam ostatnio zamarzył mi się sklep. Stwierdziłam, że najlepsza sprzedaż to sprzedaż bezpośrednia, i marzy mi się maleńki sklep z rękodziełem :) Taaak, dobrze że są marzenia, pomagają wyrwać się z czarnych myśli :) choć na chwilę :)

      Usuń
    2. Wierzę, że dasz radę wykombinować coś z tym własnym sklepikiem. I masz rację, sklep stacjonarny w Twoim wypadku sprawdziłby się na pewno - ludzie u Ciebie mogliby kupić wszystko o czym by się im tylko przyśniło :)

      Usuń
  4. Wszystko bardzo mi się podoba, ale chyba najbardziej ikony i kosmetyczki :) Z takim asortymentem śmiało pokazuj się wszędzie- na pewno wszystko się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam
    Chciałam tylko zwrócić uwagę na napis TEE TIME - powinno być TEA TIME....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście .... palę się ze wstydu i niewiedzy :( dziękuję, zaraz biorę się za poprawki ...

      Usuń

Dziękuję za komentarz.
Jest on dla mnie oceną mojej pracy.