Było przytulnie i ciepło, ogień palił się w piecu; szkoda, że tak mało odwiedzających. Ale z drugiej strony nie ma się co dziwić - jeśli ktoś nie był tam wcześniej to trudno było mu trafić. Żadnych tablic, kartki odpadały od ścian :( Jest to nauczka na przyszłość, żeby lepiej przygotować się do takiego wydarzenia. Było parę dekupażystek :) i fajne broszki z filcu (i kto to pisze :) ja która nie lubię takich gadżetów) ale te miały coś w sobie i z chęcią nie jedną bym sobie przytuliła.
Tu są same sowy ale w rzeczywistości Aneta ma cały zwierzyniec:
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.294982643940547.58354.100002864428798&type=3
i dużo ładniejsze niż na zdjęciach :)
Jutro wernisaż:
trzymajcie kciuki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za komentarz.
Jest on dla mnie oceną mojej pracy.