poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Łęczyca i turniej rycerski

Niestety zdjęć za dużo nie zaprezentuję gdyż na zamek nie weszłam z racji stania na stoisku. Ale mam nadzieję szybko to nadrobić gdyż miejsce wydaje się być ciekawe i intrygujące.
Jak było? Stoisko miałyśmy w głównej alei (ulicy Zamkowej) prowadzącej do zamku



 a za sąsiadów na szczęście nie miałyśmy ani chińskich balonów, ani plastikowych pistoletów tylko ... rękodzieło :) Diana z filcowanymi szalami, kapeluszami, i fantastycznymi ciuszkami (blog lub facebook), Panie z maskami ręcznie robionymi


 Pan Zbyszek ze skórzanymi torbami, a nawet jakiś człek ze średniowiecza z drewnianymi mieczami, tarczami, łukami itd.



Nawet nasz kremowy namiot ładnie się wpasował w średniowieczny klimat:)



Ci, którzy wykorzystali sobotę na oglądanie pokazów i turnieju rycerskiego myślę, że byli zadowoleni chociażby z racji pogody :)

Nie miałam sposobności obejrzenia całego pokazu ale chociaż namiastka tego jak było (przepraszam za jakość ale tylko telefon miałam pod ręką :)


Żałuję też, że nie zrobiłam zdjęć fantastycznie ubranym uczestnikom turnieju z Włoch czy Czech. Może w przyszłym roku?


piątek, 22 sierpnia 2014

Szyfonowe broszki

Pomysł na zrobienie broszek powstał kiedy robiłam maki do czarnej torby.
Ponieważ miałam dostęp do szyfonu w różnych kolorkach postanowiłam spróbować swoich sił i uszyłam pierwsze broszki :)

Szyfonowe kwiatki składają się z 20 warstw szyfonu zabezpieczonych przed strzępieniem i podszyte zapięciem do broszek. Małym wyjątkiem jest czarna broszka z kameą, która ma kilka warstw z czarnego tiulu.
Kilka jest ze środkami z perełek lub koralików:


kilka ma kaboszonowe środki:


Bardzo jestem ciekawa czy spotkają się z zainteresowaniem i uznaniem wśród klientów m.in. na Międzynarodowym Turnieju Rycerskim w Łęczycy, na którym oczywiście zaprezentuję swoje "skarby" :)


Broszki bardzo wciągają :) także najbliższe wieczory mam zagospodarowane :) Oby tylko się sprzedawały a nie pakowały się tylko do pudełka :)

A już niedługo: kolorowe konewki i kolekcja z Marylin Monroe - nieco inna niż kiedyś prezentowałam :)

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Nowości od turpis

Obiecałam kilka nowości :) i postaram się wypełnić to zobowiązanie, prezentując moje najnowsze torebki z filcu :)

Torebki są w stylu białych z kotem ale z zupełnie nowymi aplikacjami:
* czarna z szyfonowymi makami - maki są z opalanych płatków szyfonu, wykończone koralikami i gałązkami szytymi na maszynie :)


* kremowa z nafilcowanym drzewem z kwiatami. Dopiero przy tej pracy dojrzałam różnicę w wełnie do filcowania: jak filcuje się wełnę australijską a jak wełnę południowoamerykańską.



* kremowa z nafilcowanymi motylkami i haftowanymi "śladami" ich lotów :)



Torebki okazały się nie lada wyzwaniem dla moich nerwów i możliwości mojej maszyny. Filc jest 3/4mm, stabilizowany i bardzo trudno przeszyć 4 warstwy na maszynie :( właściwie to jest ... niemożliwe. Dlatego musiałam inaczej poradzić sobie z mocowaniem uchwytów i przymocowane są one od środka nitami.

Dużo czasu należy też przeznaczyć na pomalowanie i polakierowanie drewnianych uchwytów.

A to kilka pierwszych kopertówek:

- czarno - czarna z szamerunkiem
- czarno czerwona z wycinanym ornamentem
- bordowo - amarentowa z szyfonową różą (opisuję kolory bo zdjęcie nieco rozjaśniło barwy właściwe torebek)


A na koniec coś z drewna czyli moja kolekcja szczotek do włosów :)



Przypominam, że w zakładce targi, jarmarki i kiermasze wpisuję imprezy, na których można kupić moje prace :)

Zapraszam :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Grzybowo - czy to jeszcze wieś???

Mała, nadmorska miejscowość, według tablicy informacyjnej wieś ... Dla mnie zasługuje na miano małego miasteczka :) turystycznego. Piękna czysta plaża, przyjazna atmosfera :) Sporo willi i domów, które zamieszkują turyści, kilka miejsc zamkniętych w czasie (jakby czas zatrzymał się tam w latach 80-tych), dzielnica niemiecka na jej obrzeżach. Jest też przedszkole ale nie ma szkoły - tzn była ale od czasów wielkiej migracji Polaków do krajów zachodnich - straszy pustymi salami, powybijanymi szybami w oknach, obdrapanymi tynkami ... Kilka delikatesów, poczta i apteka - to naprawdę sporo jak na ... wieś :)



Ale ... pogoda dopisała i udało się sporo czasu spędzić na pięknej słonecznej plaży :) 


Niestety ja nie przepadam za kąpielami w zimnym Bałtyku (mój synek poszedł w ślady mamy :) zatem ograniczałam się do zanurzenia nóg do kolan :) Za to moje córki ... dzikie szaleństwo :)

Wybrzeże ma to do siebie, że i wieczorem spacery są czystą przyjemnością :)


 

Bardzo czyste plaże Grzybowa to jeden z uroków tej miejscowości, ale jest i minus tego uroku - nie ma muszelek!! a te które uda się znaleźć są jak na wagę złota :)



Podczas tego dosyć krótkiego wypoczynku zetknęłam się po raz pierwszy w życiu (a trochę tych lat już mam i nie jeden raz nad morzem spędzałam swoje wakacje) - nadmorska mgła. Przyznam szczerze, że kiedy wybraliśmy się na popołudniowy spacer ciarki miałam na plecach - niesamowite zjawisko ...




Całe szczęście mgła z czasem przesunęła się w stronę Kołobrzegu i widać było nieco więcej :)



Co do samego morza - jak już wspomniałam - dla mnie kąpiel nie do przerobienia. Za zimno ... Choć po jednym burzowym wieczorze spokojne dotychczas morze zmarszczyło się nieco, fale były nieco większe i woda stopień cieplejsza :)


Co można robić na wybrzeżu poza słonecznymi kąpielami na plaży i odmrażaniem sobie tego i owego w naszym morzu? Ano pojeździć czołgiem :) Nie, nie, ja nie :) Ale moi panowie (po prawo na zdjęciu) postanowili udawać załogę czterech pancernych bez psa i pojeździli sobie pojazdem opancerzonym po dawnym poligonie w Kołobrzegu.



Dla tych, których nie fascynuje broń palna w żadnej postaci była opcja rejsu "po Bałtyku". Dlaczego w "..." - bo wypływa się w morze na niewielką odległość od portu (tak, wiem, że to przepisy i granica), zawraca się i wpływa do doku, w którym na w miejscu robi się zawracanie i dopływa na miejsce startu. Kiedyś widziałam w Ustce albo Łebie okręt piracki, z fantastyczną dekoracją, głośną muzyką - tak, że aż ciarki przechodziły. Nasz też był piratem ale w nieco okrojonej wersji 



 Do wyboru była też Santa Maria i Wiking, a także okręt wojskowy. W sumie na koniec rejsu to nawet cieszyłam się, że wybraliśmy ten bo było gdzie się schować przed wiatrem.

Wśród oferty rejsów była też opcja wypływania na zachód słońca. My wybraliśmy się na zachód słońca w Grzybowie - było to jednocześnie tegoroczne pożegnanie z morzem :)




A teraz .... czas "wrócić na ziemię" i brać się do pracy - następne wakacje za rok :)

Co szykuję? Nowe filcowe torby, nowe piórniki (wszak to szkoła już niedługo) i może jakąś jesienną niespodziankę dla małych i dużych dam :)