piątek, 22 listopada 2013

Pluszaki :)

Ostatnie dwa środowe popołudnia spędziłam w gronie dzieci w wieku od zerówki do 5 klasy (większość dzieci była w 3 klasie) na warsztatach z szycia maskotek :)
Staram się, żeby na wszelkiego typu warsztatach było max 6 osób - łatwiej jest pracować, przekazać informację, dotrzeć do każdego z pomocą. 
W tej bibliotece miałam okazję pracować po raz pierwszy :) Ustaliłam z Paniami z biblioteki temat przewodni zajęć, przygotowałam materiały i kiedy pojawiłam się już na miejscu, okazało się, że zapisało się 8 osób. Lekki zgrzyt zębów ale, dwa więcej ludziki to jeszcze nie dramat. Dwa tak ale o 16.30 było ich 14!!! :) No ale przecież ich nie wyproszę, chcą się uczyć - to do pracy. Na szczęście igieł miałam pod dostatkiem, nici również - gorzej było z tkaniną. Na szczęście Panie miały parę gałganków skrzętnie schowanych na czarną godzinę :) i to była właśnie ta czarna godzina :)

Pierwsze zadanie polegało na wycięciu sobie wykroju z papieru. Na kserokopii z burdy były do wyboru trzy maskotki: dwa króliczki i misiaczek.


Każdy wybrał po jednej formie, wyciął a potem odrysował na swoim kawałku tkaniny.


Bardzo przydatne okazały się dawno temu kupione mazaki spieralne BIC, które bardzo wyraźnie rysują na tkaninie, a potem można je wyprać i znikają (testowałam).


Pomimo iż była ich dosyć duża gromadka pracowali fantastycznie - bez wrzasków, przepychanek, wyrywania sobie rzeczy czy niezdrowej rywalizacji. Przesympatyczne dzieciaczki :)

Dla większości z nich było to pierwsze tak poważne spotkanie z igłą i nitką. Trzeba było sobie nawlec igłę (wierzcie mi - znam wiele dużo starszych osób, które do tej pory tego nie potrafią), i pozszywać elementy. Oczywiście nie było tak idealnie - jedna z Pań z biblioteki przyszła mi z odsieczą przy tak dużej gromadce dzieci i dwoiła się i troiła przy nawlekaniu igieł i robieniu supełków. Ja natomiast pomagałam i pokazywałam jak zszywać, żeby nic później ze środka nie wychodziło. I tak zakończył się pierwszy wieczór. 

Na drugim spotkaniu było wypychanie maskotek, zaszywanie szwem krytym (czasami wychodził na okrętkę :) i ... dekorowanie. 

Do dyspozycji były guziczki, koraliki, farby akrylowe a dzieci przyniosły tasiemki, cekiny i koraliki. 




A tak wyglądały wielkie dzieła :)












wraz z ich twórcami 


Oczywiście to nie są wszystkie prace, ale nie było nawet kiedy robić zdjęć :(

Na zakończenie, w ramach podziękować Panie zadbały o moje dodatkowe centymetry i dostałam przepyszne wiśnie w czekoladzie :)

Ale wiecie co było największą nagrodą (niestety nie finansową)?
Dzieci pytały czy i kiedy będą jeszcze warsztaty? 
Jedna z dziewczynek (najstarsza z 5 klasy) uszyła w domu jeszcze dwie maskotki ( z tych pozostałych wykrojów), które zabrały ze sobą i pochwaliła się na zajęciach :)


Inne dzieci, też mówiły, że uszyły maskotki z mamą, babcią lub samodzielnie :)
Cieszę się, że udało mi się pokazać dzieciom, że najpiękniejsze pluszaki nie muszą być ze SMYKA, że wystarczy kawałek szmatki, parę guziczków i pluszak gotowy :)

Duży ukłon dla małych mężczyzn, którzy pojawili się na warsztatach i bardzo samodzielnie dawali sobie radę (jeden z nich był z zerówki)  przy rysowaniu, krojeniu i zszywaniu maskotek. Gratuluję :)

I jeszcze raz bardzo dziękuję :)

4 komentarze:

  1. widać, że dzieci bardzo zadowolone z zajęć, a misiaki wyszły super :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. I z maluchami też dajesz radę - super wyszły maskotki. Pewnie choć jedna osoba załapała bakcyla - ta dziewczynka, która uszyła pozostałe maskotki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne zajęcia i na pewno bardzo inspirujące dla dzieci:) Śliczne prace powychodziły:) Chodziłam na podobne zajęcia w podstawówce, bardzo je lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że dla dzieci pozostaną jako fajne, nowe doświadczenia i może, tak jak pisała Viola - któreś z nich złapie "szyciowego" bakcyla :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz.
Jest on dla mnie oceną mojej pracy.